sobota, 16 lutego 2013

Przez dziurkę od klucza

Joanna Cieśla: – Dlaczego młodzi ludzie odbierają sobie życie?
Agnieszka Gmitrowicz: – Skłonność do takich kroków może być dziedziczna, związana z podatnością na zaburzenia psychiczne albo z historią rodziny, wyniesionymi z niej wzorcami zachowań. Szczególne znaczenie ma śmierć rodzica w wyniku samobójstwa. Jeśli ktoś ma takie predyspozycje, do targnięcia się na własne życie mogą go pchnąć wydarzenia, które trwają relatywnie krótko – na przykład znęcanie się kolegów, doznane upokorzenia, problemy w relacjach z bliskimi.

Jedną z moich pacjentek znaleziono po śmierci z gazetowym zdjęciem osoby, która odebrała sobie życie. Miała samobójcze skłonności i trudne doświadczenia, powoli budowała własny system wsparcia. Ale może obudziła się w gorszym nastroju, może dostała przykrego esemesa.

200 samobójstw rocznie wśród osób do 19 roku życia stawia nas statystycznie na środkowych pozycjach w Unii.

To i tak jest alarmująca liczba. Samobójstwa są drugą najczęstszą przyczyną zgonów młodzieży. Niektóre szacunki mówią nawet o 20 tys. prób samobójczych rocznie. W moich badaniach w regionie łódzkim 7 proc. młodzieży ponadgimnazjalnej potwierdziło, że ma je za sobą. O myślach samobójczych mówi niemal co trzeci pytany.

Czy próbom samobójczym zawsze towarzyszy depresja?
Nie zawsze, jednak faktycznie wśród ofiar samobójstw depresja stanowi najczęstsze zaburzenie psychiczne. W sumie 90 proc. osób, które popełniają samobójstwa, cierpi na różne zaburzenia psychiczne. Depresja, zaburzenia lękowe rzeczywiście bardzo zwiększają groźbę zrobienia takiego kroku, ale poważnie podnoszą ryzyko także głębsze problemy psychiczne, jak schizofrenia.

Znaczenie mają również zaburzenia zachowania, które mogą się ujawniać na przykład przez notoryczne wagary, kradzieże czy wdawanie się w bójki, co często łączy się z impulsywnością i agresywnością. Młodociani przestępcy prawie 10 razy częściej umierają w wyniku samobójstw niż ich rówieśnicy, którzy nie łamią prawa.

Kierują agresję przeciw samym sobie?
U dziewcząt po traumach, wykorzystaniu seksualnym, pojawić się mogą tzw. zaburzenia osobowości z pogranicza, związane z niestabilnością emocjonalną, zaburzonym obrazem samego siebie, własnych celów, niestabilnymi związkami, co w efekcie prowadzi do kryzysów, w tym gróźb samobójczych. U młodzieży należy pamiętać jeszcze o ryzyku związanym z używaniem substancji psychoaktywnych. W tej chwili jest tendencja do bagatelizowania tego, ale nie mam wątpliwości, że marihuana i dopalacze prowadzą do utraty kontroli nad myśleniem i działaniem. Ich używanie może prowadzić do napadów lęku, przeżyć tak groźnych i trudnych, że szuka się przed nimi każdej formy ucieczki.

Jeśli uświadomimy sobie, że co piąty człowiek w okresie dorastania ma zaburzenia emocjonalne, zrozumiemy, jaki ciężar spoczywa na rodzinie, szkole i lekarzach.

Co więc skłoniło do prób samobójczych te 10 proc., u których wcześniej nie wykryto zaburzeń psychicznych?
Miałam bardzo rozwiniętego intelektualnie pacjenta, który twierdził, że skłoniła go ciekawość. Był osobą bardzo żądną doznań, wiedzy i twierdził, że interesuje go to doświadczenie, jakim jest śmierć. Pewien 9-latek w Internecie wszedł na stronę, gdzie ktoś demonstrował kolejne kroki samobójcze. Ostatecznie zginął i pojawiły się o nim informacje w gazetach. Chłopiec odbierał to jako dowód, że ten czyn był rodzajem bohaterstwa. Zbierał te wycinki i myślał, że to „fajnie” tak umrzeć, żeby wszyscy o tym pisali. Zaimponowało mu to. Zaczął się zachowywać jak owa postać z Internetu. Nie miał zaburzeń psychicznych, taki był jego 9-letni system wartości. Praca z takimi osobami jest szczególnie trudna.

Czy bezpośrednie powody pchające do samobójstwa dzieci są inne niż te, które skłaniają do tego dorosłych?
Wśród dzieci mniejsze znaczenie mają bieda czy choroby somatyczne, nie mówiąc o utracie pracy. Także mechanizm podejmowania tych decyzji jest inny. Z wiekiem liczba prób samobójczych spada, więcej jest natomiast skutecznych przypadków odbierania sobie życia. Dorośli są po prostu bardziej zdeterminowani. Ludzie młodsi mają mniejszą zdolność planowania, przewidywania, a ci, których prześladują myśli samobójcze, najczęściej przeżywają silną walkę wewnętrzną między tym, żeby żyć i nie żyć.

Dla terapeutów to wielka podpowiedź w pracy. Często prosimy o wymienienie jednej rzeczy, dla której warto żyć, i staramy się wzmacniać jej znaczenie, a osłabiać znaczenie tych, z powodu których żyć nie warto. W okresie dorastania dziecko jest w nieustannym konflikcie między samodzielnością, kreatywnością a poczuciem, że wciąż mu coś nie wychodzi, że jest niezaradne, niezgrabne.

Chce być dorosłym, a mu to nie wychodzi?
W okresie dojrzewania ludzie mają często obniżone poczucie swojej wartości, bo czują, że się nie nauczyli jeszcze wielu rzeczy. Nie rozumieją w pełni, czym jest moralność, i nie mają ukształtowanego systemu wartości, często oceniają zachowania na podstawie tego, co usłyszą od innych.

A to, co słyszą, często jest pełne sprzeczności?
Raz w telewizji mówią, że marihuana jest dobra, za chwilę, że marihuana szkodzi – kto ma rację? Młody człowiek nie wie. Musi jakoś sobie radzić z faktami i opiniami zalewającymi go zwłaszcza za pośrednictwem mediów. Stamtąd dostaje też przekaz, jaką metodą można zadać sobie śmierć. Informacje o samobójstwach – także znanych, popularnych osób – nie są w żaden sposób filtrowane. I napędzają tzw. efekt młodego Wertera, czyli naśladownictwa idola: skoro on coś sobie zrobił, to znaczy, że tak się robi, zrobię to samo. Jednocześnie sposób mówienia o śmierci, nie tylko samobójczej, buduje w odbiorcach przekonanie, że ona jest odwracalna, towarzyszy jej aura zabawy.

Co może zwiastować, że dziecko chce się targnąć na życie?
Najpoważniejszym sygnałem ostrzegawczym są próby samobójcze. Wbrew pozorom, to wcale nie jest oczywiste. Często rodzice do mnie dzwonią: moje dziecko podjęło próbę samobójczą, ale to takie niepoważne było. Nie ma niepoważnych prób samobójczych. Fakt, że ktoś akurat wybrał taką metodę, by nastraszyć albo coś uzyskać, i nie pomyślał, żeby negocjować, żeby prosić o pomoc, świadczy, że jest w grupie najwyższego ryzyka.

Bardzo poważnym symptomem jest samookaleczanie się. Czasem to forma obniżania napięcia, głównie wśród dziewcząt, czasem wołania o pomoc albo karania się. Nawet 60 proc. osób samouszkadzających się ma za sobą próbę samobójczą. Wreszcie alarmować powinny myśli samobójcze i mówienie o samobójstwie. Ogromnie szkodliwy jest mit, że kto o tym mówi, ten tego nie zrobi. Bardzo często robi. Trzeba też uważać na komunikaty wyrażane nie wprost, np.: po co mam jeść? I sygnały niewerbalne: zmianę stylu ubierania się, słuchanej muzyki, izolowanie się, rysowanie obrazów, na których pojawiają...

Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1535117,1,rozmowa-z-suicydologiem-prof-agnieszka-gmitrowicz-o-mlodych-samobojcach.read#ixzz2KuhR9GmI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz